Kiedy pod koniec zeszłego roku planowaliśmy rok 2020, na pewno nikt z nas nie spodziewał się, jak będą wyglądać jego pierwsze miesiące. W ciągu zaledwie kilku dni koronawirus i związane z nim zmiany sprawiły, że życie większości z nas stanęło na głowie. Zmieniło się wszystko: pracujemy zdalnie, nasze dzieci uczą się w domu, nie możemy korzystać z rozrywek ani nawet bez większej potrzeby wychodzić z domu, nie widujemy się z przyjaciółmi i wieloma członkami rodziny. A przede wszystkim żyjemy w niepokoju o zdrowie nasze i naszych bliskich. Wszystkie te czynniki silnie oddziałują na nasze życie wewnętrzne i generują w nim pewne zmiany, których znaczenia najczęściej nie jesteśmy w pełni świadomi. Zmiany w naszym świecie wewnętrznym dotyczą mechanizmów radzenia sobie z lękiem i pojawiają się jako odpowiedź na zmiany w świecie zewnętrznym, kiedy musimy odnaleźć się w zupełnie nowej sytuacji i dotychczasowe strategie radzenia sobie okazują się nieadekwatne lub niewystarczające. Nieraz stan ten wiąże się z regresją, czyli powrotem do bardziej prymitywnych, mniej dojrzałych sposobów radzenia sobie – jest to jednak najczęściej zjawisko przejściowe, a my po pewnym czasie adaptujemy się do nowej rzeczywistości. Przez pewien czas jednak funkcjonujemy inaczej.
Pandemia koronawirusa jest wydarzeniem, które bardzo silnie zachwiało naszym poczuciem bezpieczeństwa w świecie. Jest tak po części ze względu na realne zagrożenie zdrowia lub życia wielu z nas, po części ze względu na fakt, że strach jest równie zaraźliwy jak koronawirus, a podbijany przez nieraz emocjonalną narrację w mediach rozprzestrzenia się natychmiast i na wszelkie odległości. Warto zatem przyjrzeć się kilku występującym ostatnio zjawiskom, które można rozumieć jako próby radzenia sobie z przenoszonym globalnie lękiem i rozważyć, czy i jak przyczyniają się one do naszej adaptacji do bezprecedensowej sytuacji, w jakiej się nagle znaleźliśmy.
W pierwszych dniach wzmożonego zagrożenia epidemicznego zarówno w Polsce, jak i w innych krajach wiele osób ruszyło szturmem do marketów w celu zrobienia zapasów żywności i artykułów higienicznych. O ile byłoby to zasadne wobec perspektywy zamknięcia wszystkich sklepów lub całkowitego zakazu opuszczania miejsc zamieszkania (czego nie mogliśmy zapewne w tamtym momencie całkowicie wykluczyć ze względu na bezprecedensowy charakter stosowanych przez rząd środków bezpieczeństwa), to wobec realnego stanu rzeczy możemy to rozumieć jako próbę obniżenia lęku. Nagle utraciliśmy poczucie kontroli nad pewnymi aspektami życia, a przygotowanie się „na najgorsze” mogło tę kontrolę w jakimś stopniu przywrócić – „mam zapasy, a więc trudny do przewidzenia rozwój wypadków jest dla mnie mniej zagrażający; mam wpływ na swój los”. Jednocześnie, przebywając tłumnie w marketach narażaliśmy się na dokładnie to samo niebezpieczeństwo, którego zamierzaliśmy uniknąć. Racjonalna ocena sytuacji była jednak utrudniona nie tylko przez wzmożony poziom lęku, ale i przez towarzyszące mu mechanizmy społeczne. Obserwowanie na własne oczy lub poprzez środki masowego przekazu tłumów wykupujących ogromne ilości towarów aktywowało w nas mechanizm społecznego dowodu słuszności – jeśli nie jesteśmy pewni jak należy w danej sytuacji postąpić, a obserwujemy znaczną liczbę osób angażujących się w jakieś rozwiązanie, mamy tendencję do podążania za nimi. Proces ten można zaobserwować w wielu różnych sytuacjach, chociażby wtedy, gdy decydujemy się przejść na czerwonym świetle, gdy kilka osób wokół nas tak właśnie postąpiło. Często możemy na tym zyskać – nie musimy dokonywać wymagającej poznawczo, pełnej oceny sytuacji, liczymy na to, że dokonali jej inni ludzie i postępujemy zgodnie z powszechną tendencją. Kiedy jednak nikt nie wie dokładnie, jak zareagować i polega na nieracjonalnych przesłankach, wtedy uznanie decyzji ogółu może się okazać dla nas niekorzystne. W przypadku koronawirusa tą niekorzystną dla nas konsekwencją było powstanie sprzężenia zwrotnego: lęk spowodował potrzebę robienia dużych zakupów, a zakupy te i związana z nimi obecność tłumów w sklepach zwrotnie jeszcze bardziej mogła podnosić nam poziom lęku, bo mogła budzić wyobrażenia o zbliżającej się katastrofie.
Kolejnym zjawiskiem, które może wiązać się z radzeniem sobie z lękiem może być zaprzeczanie istnieniu zagrożenia, na przykład poprzez łamanie obowiązujących aktualnie zasad bezpieczeństwa w przestrzeni publicznej czy nawet zasad kwarantanny. Gdy nie stosujemy się do regulacji mających obniżyć ryzyko zakażenia, możemy mieć na celu (świadomie lub nie) przekonanie samych siebie, że zagrożenie nie istnieje lub że nas nie dotyczy. Łatwo można przekonać się, że mechanizm ten występuje nie tylko u osób młodych, statystycznie mniej narażonych na poważne skutki zakażenia. Negatywną konsekwencją tego podejścia w zaistniałej sytuacji jest, oczywiście, zwiększone ryzyko utraty zdrowia, i to nie tylko na poziomie jednostkowym, ale przede wszystkim na poziomie całej społeczności ludzkiej, ponieważ kiedy jesteśmy nosicielami możemy nieświadomie zakazić wiele osób, które zakażą kolejne. Radzenie sobie z lękiem poprzez zaprzeczenie może zatem doprowadzić do pogorszenia realnej sytuacji epidemicznej; jednocześnie, w pewnym nasileniu, może być dla nas korzystne – wtedy, kiedy racjonalnie oceniamy, że zagrożenie rzeczywiście występuje i stosujemy się do zasad bezpieczeństwa, ale nie przyjmujemy perspektywy fatalistycznej, przewidującej czarne scenariusze.
W trudnych sytuacjach nieodmiennie może przyjść nam z pomocą humor. On również jest sposobem radzenia sobie z lękiem i trudno przecenić jego pozytywny wpływ na naszą percepcję rzeczywistości. W internecie – i zapewne nie tylko – mnoży się humorystyczny content koronawirusowy, który poprawia nam samopoczucie, ale i daje niezwykłe poczucie wspólnoty – widzimy, że inni przechodzą przez to samo co my, tak samo doskwiera im konieczność pozostawania w domu, tak samo nieustanna obecność dzieci komplikuje im pracę zdalną, tak samo tęsknią za utraconą swobodą działania i uporządkowanym życiem. Być może jesteśmy świadkami niezwykłej sytuacji, kiedy trudności, z jakimi aktualnie się zmagamy zaczynają dotyczyć wszystkich ludzi na świecie, bez rozróżnienia na pochodzenie, rasę, majętność, religię czy inne czynniki, które na co dzień nas dzielą. Razem mierzymy się ze strachem i razem próbujemy pozbyć się zagrożenia.
Jak wobec tego najlepiej odnaleźć się w nowej, przedziwnej rzeczywistości? Pewnie dla wszystkich wiąże się to z jakimś poszukiwaniem złotego środka pomiędzy ostrożnością a prowadzeniem w miarę możliwości normalnego życia przy próbach racjonalnego oceniania zmieniających się okoliczności, poszukiwaniu wiarygodnych źródeł informacji i dystansowaniu się do nadmiernie emocjonalnych narracji. W obecnej sytuacji nie unikniemy (i nie powinniśmy unikać) lęku, bo jest on adekwatnym sygnałem chroniącym nas przed zagrożeniem, ale rozumiejąc jego przejawy u siebie i innych możemy przeżywać ten czas bez nadmiernego zniekształcenia obrazu realnej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy.
Opracowanie: Paulina Augustyniak, psycholożka PP-P 4 w Poznaniu